sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 1

          
          Rano, obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające przez okno wprost na moją twarz. Niechętnie otworzyłam oczy, rozciągnęłam się i ponownie opadłam bezsilnie na swoje duże łóżko. Wzięłam do ręki telefon, aby sprawdzić która godzina:  7:34. Uświadomiłam sobie, że dziś moje urodziny. Zdecydowałam, że pośpię jeszcze chwilkę. Nie zdążyłam nawet przymknąć oczu, gdy przyszedł sms. To od Justyny – mojej najlepszej przyjaciółki. „Sto lat, sto lat! Niech żyje, żyje nam! Wszystkiego najlepszego skarbie ;*” Mimowolnie uśmiechnęłam się do na widok tej wiadomości. Przyszedł drugi, to znowu Jus: „Wstawaj, za kwadrans jestem u ciebie!”. Pomyślałam tylko:  ja pierdole. Odpisałam jej,  że dziękuję oraz niech wpada i czy wcześniej się nie dało.
          Zwlekłam się z łóżka i powolnym krokiem skierowałam się w stronę łazienki, która była połączona z moim jasnym i przestrzennym pokojem. Załatwiłam poranną toaletę, ubrałam jasno dżinsowe spodenki i białą bokserkę. Włosy spięłam w niechlujnego koka. Nałożyłam jeszcze trochę podkładu na twarz, żeby jakoś zamaskować pojedyncze pryszcze. Nie chciało mi się nawet ścielić łóżka. W końcu od czego jest gosposia…
          Zeszłam na dół krętymi schodami, skierowałam się do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie: kanapki z nutellą i sok pomarańczowy. Nic więcej nie było mi do szczęścia potrzebne. Chwilę po mnie, weszła Małgorzata, ubrana jak zwykle cała na czarno, miała na sobie tylko biały fartuch. Z tego co mi wiadomo, jej mąż zmarł sześć lat temu, do tej pory nie pogodziła się z jego śmiercią. Zauważyłam, że w ręce trzymała małą, ozdobną torebkę.
- Dzień dobry – przywitałam się.
- Dzień dobry – odpowiedziała mi. – Wszystkiego najlepszego – powiedziała, podchodząc i wręczając mi prezent.
- Dziękuję, nie musiała pani! – popatrzyłam na nią z lekkim uśmiechem. – Co to? – spytałam.
- Za kilka dni wyjeżdżacie, to taki mały prezent ode mnie, żebyś o mnie pamiętała – kobieta powiedziała z uśmiechem.
- To miłe z pani strony – powiedziałam otwierając pudełko, które wcześniej zdążyłam wyciągnąć z torebki. – O jejku! Są śliczne! – pisnęłam w zachwycie, gdy moim oczom ukazały się srebrne kolczyki z cyrkonią. Pobiegłam od razu do holu, gdzie stało lustro i założyłam sobie nową biżuterię. „Są idealne” pomyślałam, oglądając swoje odbicie.
- Cieszę się, że ci się podobają – powiedziała Małgorzata głośniejszym tonem, żebym mogła ją usłyszeć z sąsiedniego pomieszczenia – chodź zjedz śniadanie – dodała.
- Idę już! – krzyknęłam, idąc do kuchni i usiadłam do stołu biorąc kanapkę do ręki.
- Smacznego – uśmiechnęła się.
- Dziękuję – odpowiedziałam już trochę mniej radosnym tonem.
- Paula, co się dzieje? – zapytała troskliwie – posmutniałaś…
- Gdzie są rodzice? – spytałam oschle, domyślałam się, że zapomnieli.
- Musieli pojechać rano pozałatwiać sprawy, związane z waszą wyprowadzką ale mówili, że wrócą przed południem – Małgorzata próbowała ich usprawiedliwić.
- Super – burknęłam wstając od stołu. Byłam już przyzwyczajona, że ciągle ich nie ma w domu ale było mi trochę przykro, przecież są moje urodziny.
- Czemu nie jesz? – zapytała z troską kobieta.
- Jakoś nie jestem głodna – odpowiedziałam, udając się na górę do swojego pokoju.


*     *     *


          Usiadłam na łóżku, rozmyślając o tym, że to już ostatnie dni w tym mieście. Przez myśli przelatywały mi różne miłe wspomnienia związane z tymi miejscem. Pierwsza miłość, pierwszy pocałunek, przyjaźnie, głupawki ze znajomymi, a nawet szkoła i nauczyciele. Kolejny raz muszę zostawiać ludzi, na których tak bardzo mi zależy. Czułam, jak rośnie mi gula w gardle a po policzku spływa mi pojedyncza łza.
          Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Po chwili usłyszałam głos mojej najlepszej przyjaciółki. Rozmawiała chwilę z Małgorzatą, która po chwili skierowała ją na górę, do mojego pokoju. Słysząc kroki na klatce schodowej, szybko otarłam łzy i wzięłam telefon udając, że piszę smsa. Po chwili w drzwiach stała już Justyna z ogromnym pudłem w rękach.
- No hej słońce! – położyła pudło na ziemi i podeszła do mnie nie dając mi czasu nawet na odpowiedź – życzę ci dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, żebyś zawsze była taką pozytywną i uśmiechniętą osobą jaką jesteś, oczywiście dużo miłości i szczęścia z Łukaszem, a no i jeszcze, żebyś nie zapomniała o swojej najlepszej przyjaciółce no i powodzenia tam w tej Anglii – przytuliła mnie mocno.
- Hej i dziękuję bardzo kochana! – odpowiedziałam radośnie.
- A to dla ciebie – Jus wskazała na pudło, szykownie zapakowane w srebrny papier i przewiązane granatową kokardą.
- Jezu, co ty mi słonia kupiłaś? – zapytałam wyraźnie rozbawiona.
- Rozpakuj! – powiedziała podekscytowana.
- No okay już, pomogłabyś mi może, co? – szturchnęłam ją łokciem w bok.
- Au! – potarła ręką miejsce w które przed chwilą dostała – to bolało! – powiedziała ze śmiechem.
- Na pewno – wywróciłam oczami, rozwiązując kokardę i ściągając folię. Otworzyłam kartonowe pudło, a moim oczom ukazał się duże, bo ciut mniejszy ode mnie, biały i puszysty miś na którego bluzeczce było nasze wspólne zdjęcie z Justyną, a pod nim napis „Best Friends Forever”
- Może być? – podniosła jedną brew i zapytała z uśmiechem.
- Aww, jakie to słodkie! Dziękuję ci kochana – przytuliłam ją w ramach podziękowania.
- Nie ma za co – Justyna powiedziała głaszcząc mnie ręką po plecach.
        Usiadłyśmy na kanapie i rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Jak to się tu wprowadziliśmy, później mój pierwszy dzień w szkole, jak się poznałyśmy na przerwie, kiedy niechcący uderzyłam Justynę drzwiami wychodząc z toalety, potem miała guza przez parę dni (właśnie w taki nietypowy sposób się zaczęła nasza przyjaźń). Wspólnie spędzone wakacje, albo zimowe wieczory przy kominku, bawiłyśmy się wtedy lalkami Barbie… Jak w pierwszej gimnazjum byłam na urodzinach jej brata, gdzie poznałam mojego obecnego chłopaka – Łukasza, te wszystkie podchody i gierki… Te wszystkie wypady na basen i wycieczki rowerowe, domówki i dyskoteki, jak to dzień wcześniej musiałyśmy kłamać moim rodzicom że będziemy robić ważny projekt do szkoły albo nocować u przyjaciół. Mnóstwo tego było, nawet nie zauważyłam kiedy minęły dwie godziny. Postanowiłyśmy, że zaczniemy przygotowywać taras do mojej urodzinowej imprezy. Poszłyśmy na podwórko, gdzie nieoczekiwanie wjechał sportowy, biały mercedes.
- Wow, moi rodzice przypomnieli sobie że ich córka ma urodziny? – burknęłam do Justyny
- Weź tak nie mów, myślisz że skąd to wszystko? Willa z basenem, markowe ciuchy? Oni robią to dla ciebie! – tłumaczyła przyjaciółka
- Może masz rację. – przytaknęłam, nie chcąc dalej drążyć tematu.
- Dzień dobry! - Justyna krzyknęła, widząc jak wysiadają z samochodu.
-Dzień dobry dziewczyny – odpowiedziała mama, a tata tylko uniósł rękę machając. Skierowali się do bagażnika, wyjmując stamtąd kilka szykownie zapakowanych pudełek mniejszych i większych. Jak się domyśliłam, były one dla mnie. Justyna tylko spojrzała na mnie w geście porozumiewawczym. Rodzice postawili prezenty na schodach, które Małgorzata wniosła do domu. Mama tylko wzięła najmniejsze pudełko i razem z tatą podeszli do nas.
- Córciu, dziś są twoje urodziny, wszystkiego najlepszego! – powiedziała moja mama, po czym ucałowała mnie w policzek i wręczyła mi pudełko.
- Wszystkiego najlepszego Paula – tata powtórzył wcześniejszą czynność mamy .
- Dziękuję wam - powiedziałam z uśmiechem.
– To taki mały prezent dla ciebie, tak na początek dnia, pozwól, że resztę rozpakujesz później – tato powiedział bardzo ciepłym i miłym głosem, powiem szczerze, że dawno go takiego nie widziałam - Zaraz przyjedzie kilkoro ludzi ze sprzętem i stołami, ogarnąć ogród na twoje dzisiejsze „party” – tata zabawnie poruszał brwiami.
- Że co? – wybuchłam śmiechem – Jakim sprzętem?
- No kilka stołów, oświetlenie i coś do grania no nie? Jaka to impreza bez muzyki? – taty nie opuszczało poczucie humoru.
- No tak – powiedziałam kiwając głową – jak tak, to z Justyną idziemy już się przygotowywać na wieczór, mam nadzieję, że załatwiłeś dobrych specjalistów i basen z tarasem będą do użytku? – zapytałam retorycznie i skierowałam się z Justyną w stronę domu.
Udałyśmy się do mojego pokoju. Uchyliłam trochę okno. Było tu okropnie duszno. Podeszłam do białego biurka pod ścianą, po nożyczki, żeby przeciąć wstążkę na pudełku. Rozpakowałyśmy prezent. Był to biały iPhone. Od razu przełożyłam kartę sim do nowego telefonu, a starą kartę pamięci do szuflady, gdyż w nowym już jakaś była. Porobiłyśmy nie mało tych popularnych „słit foci”. Później udałam się do łazienki, tej, która była połączona z moim pokojem.  Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Zajęło mi to niecałe pół godziny. W tym czasie Justyna ogarniała mój nowy telefon. 
Miałam szczęście, Justyna była ekspertem w sprawach mody i wizażu. Z robieniem fryzur też radziła sobie nieźle. Wyszłam z łazienki, a teraz ona zajęła moje miejsce. Dopiero zauważyłam, że w moim pokoju stoi walizka którą rano przywlekła ze sobą moja przyjaciółka z jej strojem na wieczór. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczęłam rozczesywać mokre pasma włosów. Podeszłam do okna i zaczęłam rozglądać się po moim ogrodzie. Był ogromny. Mieszkaliśmy na obrzeżach miasta, więc było dużo miejsca na ogród. Na środku ogrodu była spora, biała altana drewniana. Prowadziła do niej wybrukowana dróżka. Po lewej stronie altany, był basen a po prawej niewielkie oczko wodne, wokół którego rosły klomby kwiatów i kolorowe krzewy.  Gdy zakończyłam się czesać, odeszłam od okna. Wygrzebałam z komody moją suszarkę do włosów i dokładnie wysuszyłam niesforne kosmyki. Po doprowadzeniu moich włosów do bardziej normalnego stanu, wzięłam mój nowy prezent i weszłam na Twittera. Myślałam chwilkę co by tu napisać. „Dziś moje urodziny! Mam najlepszą przyjaciółkę na świecie! <3” wystukałam na klawiaturze i kliknęłam „tweet”. Potem zaczęłam oglądać zdjęcia. Zdecydowałam wrzucić jedno na Instagrama. Potem niechętnie najechałam na ikonkę Facebooka. 78 powiadomień. Weszłam na moją oś czasu, była zawalona zdjęciami, filmikami i życzeniami urodzinowymi dla mnie. Uśmiechnęłam się tylko, przeglądając kto złożył mi życzenia. Ludzie ze starej szkoły, ludzie z nowej szkoły, ci bliscy znajomi i ci dalsi, których znałam tylko z widzenia ze szkolnych korytarzy. Mimowolnie poprawił mi się humor, gdy zobaczyłam życzenia od mojego chłopaka. Nagrał filmik z życzeniami, i dodał mnóstwo naszych zdjęć jak też z innymi znajomymi. Nawet nie zauważyłam jak Justyna weszła do pokoju, dopiero jak włączyła suszarkę wyrwała mnie z zamyślenia. Popatrzyłam tylko na nią i wróciłam do przeglądania życzeń. Godzina 0:00, Justyna dodała kolaż zdjęć i całą litanię życzeń z chyba wszystkimi wspomnieniami, począwszy od czwartej klasy, jak to przyszłam do nowej szkoły, po wczorajszy dzień. Znowu moje myśli zaczęły pogrążać się w smutku. Tyle czasu razem z tymi wszystkimi ludźmi, tyle przygód. Zawsze to pozostanie w mej pamięci. Znowu łzy stanęły mi w oczach, na myśl że za kilka dni już mnie tu nie będzie. Ale nie pozwoliłam żeby wydostały się z moich oczu. Nie dziś. Nie teraz. Spojrzałam na godzinę.
- Ej skarbie już prawie 16:00! Trzeba się zacząć ubierać i malować! – powiedziałam z pośpiechem do mojej przyjaciółki
- Spokojnie, zdążymy – odparła jak zwykle opanowana. Kazała mi usiąść przy pięknie rzeźbionej toaletce i zajęła się moimi włosami. Wyjęła ze swojej walizki tonę grzebieni, jakichś kremów, lakierów, pianek i innych specyfików do włosów. Zrobiła mi przedziałek na boku i rozczesała moje loki, które układały się każdy w inną stronę. Wmasowała w nie jakiś olejek, jak tłumaczyła żeby się nie puszyły. Bo one były do tego zdolne i wiele razy dawały o tym znać. Chociaż miałam – jak to wszyscy oceniali – „piękne włosy” i tak zazwyczaj traktowałam je prostownicą, jak też po chwili zrobiła Justyna. Po kilkunastu minutach, zeszłam z fotela i udałam się do łazienki zrobić makijaż, żeby Justyna spokojnie mogła zająć się swoim wyglądem. Stanęłam przed lustrem. Korektorem poprawiłam wszystkie niedoskonałości na mojej twarzy. Potem delikatnie rozprowadziłam podkład. Zdecydowałam, że zrobię jasny makijaż. Powieki lekko przejechałam szarym cieniem, i zrobiłam cienkie kreski eyelinerem. Wytuszowałam rzęsy. Musnęłam usta jasnym błyszczykiem, nie chciałam żeby były za bardzo wyraziste. Malowałam się chyba z godzinę. Gdy wyszłam z łazienki moja przyjaciółka miała już gotową fryzurę i makijaż, nawet była już przebrana w sukienkę.
- Szybka jesteś – powiedziałam ze zdziwieniem do mojej przyjaciółki – ślicznie wyglądasz.
- Za to ty masz rułę i z kolanem! – powiedziała poirytowana – osiemnasta dochodzi zaraz przyjdą pierwsi goście!
- Że co!? – zerknęłam na zegar:  17:40 – Jezus Maria! – powiedziałam w pośpiechu wyjmując sukienkę z szafy – gdzie są moje buty? Jus, pomóż mi je znaleźć! – biegałam po pokoju jak opętana
- Wyluzuj! – chwyciła mnie za ramiona i spojrzała prosto w oczy – spokojnie, są tam – wskazała palcem na moje łóżko.
- Oh God. Dzięki – odpowiedziałam. Migiem zrzuciłam z siebie ciuchy i założyłam jasno niebiską, pastelową sukienkę z krótkim rękawem i rozkloszowanym spodem, która w talii przepasana była czarnym paskiem, oraz do tego czarne szpilki. Przejrzałam się jeszcze w lustrze poprawiając włosy.
- Chodź już do ogrodu! – Justyna złapała mnie za rękę i popędziłyśmy schodami w dół. Wstąpiłam jeszcze do kuchni aby się czegoś napić i zjeść chociaż jakieś ciastko. Od rana prawie nic nie jadłam. W salonie zastałyśmy moich rodziców, którzy wręczyli mi resztę prezentów i oznajmili, że zabierają Małgorzatę i jadą na wieś do dziadków, aby nie psuć mi imprezy, jak tłumaczyli – aby dać mi więcej swobody. Bardzo zaskoczyła mnie ich decyzja, ale się ucieszyłam. Przynajmniej mnie nie będą kontrolować.
- Tylko nie rozsadźcie domu, pa! – dodał tata zamykając za sobą drzwi.
Postanowiłam, że rozpakuję prezenty później. Udając się do przedpokoju, zauważyłam że drzwi na taras są zasłonięte.
- A teraz zamknij oczy – powiedziała moja przyjaciółka łapiąc mnie za rękę.
- Okay, mam się bać? – zapytałam rozbawiona zamykając powieki.
- Nie musisz, chodź powolutku, czekaj moment – jak się domyślałam odsłaniała teraz zasłony którymi zasłonięte było wejście na taras. Złapała mnie ponownie. Zrobiłam trzy kroki do przodu i usłyszałam jakieś szepty czy coś w tym stylu
- Dobra, otwieraj! – pisnęła Justyna.
          Kiedy otworzyłam oczy, zaczęło się głośne śpiewnie „sto lat”. Spotkał mnie zaskakujący widok: przyszło chyba z dwieście osób. Każdy trzymał w ręce kieliszek szampana, wszystkie oczy były skierowane na mnie. Nie musiałam długo czekać, chwilkę później ja również dostałam do ręki kieliszek. Rozejrzałam się w około, na lewo stał podest z miejscem przygotowanym dla DJa, na prawo niedaleko basenu stał mini bar z przekąskami i alkoholem, a przede mną rozciągał się wielki parkiet na którym stali wszyscy goście. Coś niesamowitego. Gdy śpiewanie się skończyło, DJ puścił jakiś kawałek. W moją stronę zaczęła ustawiać się kolejka. Przyszli znajomi i przyjaciele z mojej starej szkoły jak i obecnej. Dużo twarzy kojarzyłam tylko z widzenia, ale wszyscy zachowywali się tak, jakbyśmy znali się od dzieciństwa. Po około trzydziestu minutach składania mi życzeń, wszyscy byli już na parkiecie. Zaniepokoiło mnie jednak to, że nigdzie nie mogłam dostrzec swojego chłopaka. Co prawda, mieszkał w samym centrum, a mój dom znajdował się bardziej na obrzeżach, mógł utknąć w korkach albo coś go zatrzymało. No nic. Justyna pomogła mi pownosić wszystkie prezenty do domu, a było ich naprawdę sporo. Ale szybko nam poszło. Powiedziałam mojej przyjaciółce aby poszła do gości. Posłuchała mnie. Ja skierowałam się na górę. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, przez co przyspieszyłam kroku. Wpadłam szybko do mojego pokoju i usiadłam na łóżku. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie mojego ukochanego. Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę:
- Słucham? – powiedziałam do telefonu
- No cześć skarbie, wybacz że mnie tam nie ma, wiem że impreza się już dawno zaczęła… Wyjdź proszę przed dom. – usłyszałam głos ukochanego chłopaka.
- Gdzie ty jesteś? Halo? – rozłączył się. „Co on znowu kombinuje?” pomyślałam.
         Łukasz zawsze miał milion pomysłów na minutę. Bardzo głupich pomysłów. Niby miał te swoje osiemnaście lat, ale umysł – dziecka. Poznaliśmy się na urodzinach brata Justyny. Pamiętam jak poprosił mnie do tańca a potem specjalnie oblał mnie piwem – miał pretekst aby pobyć ze mną sam na sam w łazience w domu jego kumpla. No cóż było zabawnie. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu dobrze się przy nim czułam. Tydzień później poprosił mnie o chodzenie. Jak ten czas szybko leci. Minęły już prawie dwa lata.
Udałam się na podwórko. Szłam po schodach, rozglądając się wokoło. Nikogo nie było. Było słychać tylko głośną muzykę grającą z drugiej strony domu. Wtem nieoczekiwanie podjechał czarny golf.
Oczywiście Łukasz – a kto by inny. Wysiadł z samochodu, a w ręce trzymał ogromny bukiet z czerwonych róż.
- Cześć skarbie. - podszedł do mnie, wręczył bukiet, po czym dał mi soczystego buziaka w usta.
- Dziękuję, są piękne. – powiedziałam zachwycona
- To nie wszystko – odparł sięgając ręką do kieszeni swojej marynarki – mam jeszcze to – powiedział, ukazując mi czerwone pudełko w kształcie serca. Otworzył je, a moim oczom ukazał się piękny srebrny naszyjnik, z zawieszką w kształcie serca. Wziął go do ręki i otworzył zawieszkę – zobacz... – na jednej połówce była wygrawerowana litera „P” a na drugiej „Ł”
- Jejku. To jest… Piękne! Dziękuję – powiedziałam i pocałowałam mojego chłopaka.
- Pozwól – powiedział przerywając pocałunek, chcąc zapiąć mi na szyi biżuterię. Odgarnęłam włosy na lewe ramię, aby ułatwić mu zadanie.
- Jest idealnie – powiedział dumny z siebie, złapał mnie za ręce i ponownie pocałował, jednak tym razem bardziej namiętnie. Ta chwila nie trwała długo, gdyż przerwała nam Justyna:
- Dosyć tego gołąbeczki, tam zabawa trwa w najlepsze a wy się będziecie miziać na środku chodnika, no proszę was! – tylko się zaśmialiśmy i podążyliśmy razem w stronę ogrodu. Dochodziła godzina 21:00. Skierowaliśmy się w stronę baru po coś mocniejszego do picia. Mimowolnie się uśmiechnęłam, widząc jak ludzie doskonale się bawią. Wzięliśmy sobie po drinku i podążyliśmy na parkiet. Zdziwiło mnie to, że nie widziałam nikogo schlanego. Fakt, było dużo osób starszych ode mnie, a może nawet większość. Było bardzo przyzwoicie. Korzystając z okazji, że wszyscy jeszcze kontaktują, weszłam na podest do DJa i kazałam mu przyciszyć muzykę. Ponownie wszystkie oczy skierowały się na mnie. Wzięłam mikrofon do ręki, i zaczęłam mówić.
- Chciałabym wszystkich tutaj serdecznie powitać i podziękować za przybycie. Naprawdę nie spodziewałam się, że tyle was tutaj będzie. Ale ja nie o tym chciałam mówić. Jak zapewne wiecie, wyprowadzam się do Anglii. To są moje ostatnie dni tutaj. A ta impreza. To coś w formie pożegnania. Naprawdę cieszę się, że was tu tyle jest, ale nie będę się oszukiwać – są nikłe szanse, że spotkamy się jeszcze kiedykolwiek w tym samym gronie. Widzę tu też sporo twarzy z mojej dawnej szkoły. Dawnych znajomych i przyjaciół. Jak też tych obecnych. Chciałabym wam wszystkim podziękować za te wszystkie wspaniałe lata, które mogłam z wami spędzić. Za te gorsze jak i lepsze dni. Z niektórymi z was nie utrzymywałam bliższych kontaktów, a i tak przyszliście – to bardzo miłe. Chciałabym też bardzo podziękować mojemu chłopakowi i przyjaciółce, za to że są, wspierali mnie w trudnych chwilach, byli zawsze przy mnie. Bardzo was kocham. Naprawdę nie wiem co bym bez was zrobiła. Może to śmiesznie zabrzmi ale wszyscy byliście częścią mojego życia, bo przecież spędzaliśmy ze sobą średnio pięć dni w tygodniu. Za kilka dni… Mnie już tutaj nie będzie – gdy zaczęłam mówić te słowa stanęły mi łzy w oczach – pozostaną tylko wspomnienia. Ale jakie dobre wspomnienia. Na przykład z tej imprezy. Wszyscy przyszliście tutaj dla mnie. Podejrzewam, że moja osiemnastka nawet nie będzie tak huczna. Wiecie, chciałabym ją spędzić również z wami. Wiem, że i tak większość z was nie będzie miała jak się dostać pod Manchester. Ale czujcie się zaproszeni. Dobra kończę już bo się poryczę zaraz. Bawcie się dobrze, do białego rana! Dziękuję – gdy przystałam mówić wszyscy zaczęli bić brawo. Teraz już łzy mi pociekły po policzkach niczym Niagara Falls.
          Zeszłam z małej sceny i udałam się szybkim krokiem do domu, przepychając się przez tłumy ludzi. Musiałam się jakoś ogarnąć. Weszłam do domu i skierowałam się do łazienki. Wyglądałam nawet całkiem nieźle. Wyjęłam z półki paczkę chusteczek, i otarłam łzy. Nałożyłam tylko trochę podkładu i było dobrze. Poszłam jeszcze na górę do mojego pokoju, aby wziąć mojego nowego iPhona. Zeszłam wolnym krokiem po schodach na dół. Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. Zrobiłam trzy łyki i zrobiło mi się o niebo lepiej. Zerknęłam na zegar, była godzina 22:02. Usłyszałam jakieś kroki. Wyszłam z kuchni i zastałam w salonie Łukasza i Justynę.
- No tutaj jesteś! Wszędzie cię szukaliśmy! – krzyknęła Justyna.
- Chodź, to twoje urodziny,  trzeba się bawić! – powiedział mój chłopak nieco spokojniejszym tonem.
- Idę, musiałam się jakoś ogarnąć – odpowiedziałam, wzięłam pod rękę z lewej strony Łukasza, z drugiej Justynę i udaliśmy się do ogrodu. Gdy staliśmy na tarasie porobiliśmy sobie kilka, a nawet więcej zdjęć. Odwróciłam się do tłumu i też zaczęłam robić zdjęcia. Zeszliśmy powoli na parkiet. Zrobiłam sobie zdjęcia z kilkoma znajomymi, potem to już się wszyscy rzucili. Nie spodziewałam się tylu chętnych do zdjęcia ze mną. Kumpela z klasy, Werka, zaoferowała się, że może pobawić się w fotografa. Dałam jej swojego iPhona, a ona pstrykała jak opętana. Miałam zdjęcia chyba z wszystkimi. Uwieczniła jeszcze mnie z Justyną i Łukaszem. Na końcu pstryknęłyśmy jeszcze wspólną fotkę. Oddała mi moją własność i popędziła na parkiet. My zrobiliśmy to samo. Nikt się nie nudził. DJ puścił jedną z moich ulubionych piosenek.Widziałam, że Jus kołysze się w rytm piosenki z moim kumplem z dawnej szkoły, Dawidem. Rozmawiali i śmiali się. Pomyślałam, że fajnie by było gdyby byli razem. Dobra dość tego. Teraz skupiłam uwagę tylko na moim chłopaku. On położył swoje dłonie na mojej tali a ja ręce oplotłam wokół jego szyi. Czułam się wspaniale. Patrzyliśmy sobie w oczy. On był taki zakochany… Ja też oczywiście, ale rozmyślałam nad tym jak będzie wyglądał nasz związek gdy wyjadę. Może lepiej by było się rozstać? Nie, nie chce go stracić… Szybko wyrzuciłam z siebie te myśli. Uśmiechnęłam się do Łukasza a on zagryzł dolną wargę. Zawsze tak robił gdy miał ochotę mnie pocałować. Lekko musnęłam jego usta. Od razu oddał pocałunek. Po chwili ten niewinny pocałunek przerodził się w bardzo namiętny i pełny miłości. Wplotłam jedną rękę w jego włosy, bo w drugiej trzymałam iPhona  a on zjechał swoją na mój tyłek i lekko ścisnął pośladek. Jęknęłam mu prosto w usta, czułam jak uśmiecha się na moją reakcję. Klepnęłam go tylko w ramię. 
          Gdy piosenka się skończyła, zaczęło się coś w stylu techno. Udaliśmy się do baru, Łukasz poprosił o Martini wstrząśnięte niemieszane. Zaśmiałam się głośno. Chyba za dużo Bonda się naoglądał. Usiedliśmy przy ladzie i rozmawialiśmy. Prawie o wszystkim. Nie zabrakło również czułych gestów. Bałam się, że wkroczy na temat naszego związku, na szczęście nie zrobił tego. Obok nas przewijało się mnóstwo ludzi, z którymi przegadaliśmy parę słów, to był naprawdę dobry pomysł z tym barem, zwłaszcza, że były wakacje i temperatura w nocy nie schodziła poniżej dwudziestu stopni. Nie obyło się także bez fotek. Zerknęłam na galerię. Prawie czterysta zdjęć. A jeszcze nie było nawet północy. Impreza trwała w najlepsze. Dopiłam resztę mojego drinka, i poprosiłam jeszcze raz o to samo. Pochłonęłam kilka kolejek. Potem przy barze dopadli mnie ludzie z dawnej klasy, która liczyła sobie czternaście osób razem ze mną. Dość długo gadaliśmy o tym, jak chodziliśmy do przedszkola a potem do jeden-trzy. Łukasz zrobił nam zdjęcie grupowe, a potem także porobiliśmy sobie osobno. Doszła też do nas moja obecna klasa. Jej co ja mówię, to już też jest poprzednia przecież… Teraz tworzyliśmy grupę czterdziestoosobową. Zapoznałam ze sobą wszystkich. Było naprawdę fajnie.
         Dochodziła już północ. Gdy zegar wskazywał godzinę zero, całe niebo rozświetliło się pod wpływem fajerwerków. Tego to ja się nie spodziewałam. Pokaz trwał chyba z dziesięć minut. Zrobiło mi się gorąco.  Z tego co zauważyłam chyba nie tylko mi, na parkiecie było o połowę ludzi mniej niż na początku. Reszta dobrze się bawiła rozmawiając i popijając drinki na tarasie. Coś mi wpadło do głowy. Przecież mamy w ogrodzie dość duży basen, ponad dziesięć metrów kwadratowych! Czemu by nie skorzystać? Wszystkim także spodobał się ten pomysł. „Zabójczy rocznik `94”. Zabrałam iPhona z blatu i wręczyłam Werce aby to też uwiecznić. Dosłownie pobiegliśmy w stronę basenu. Po drodze zrzuciłam z siebie szpilki jak też zrobiły prawie wszystkie dziewczyny, i skoczyłam do wody na bombę. Inni powtórzyli czynność za mną i po chwili już tańczyliśmy w basenie.
          Najpierw dołączyli do nas kumple mojego chłopaka, potem reszta. Niektórzy zaczęli wychodzić i kierowali się z powrotem do baru lub na parkiet. Ja też wyszłam, ale spora grupka została. Werka oddała mi telefon i poszłam do domu się wysuszyć. Miałam ten przywilej, że byłam u siebie. W salonie spotkałam całujących się Justynę i Dawida. Ich reakcja gdy mnie zobaczyli – bezcenna.
- O kurwa, co ci się stało!? – krzyknęła Justyna – dlaczego ty jesteś cała mokra?
- No cóż. Impreza przeniosła się do basenu – powiedziałam wykręcając wodę z moich włosów
- Że co? - Dawid szeroko otworzył oczy.
- To co usłyszałeś  – zaśmiałam się – a wy co tu toczycie, co? Czy ja o czymś nie wiem? – popatrzyli na siebie znacząco, lecz ja nie uzyskałam odpowiedzi – no dobra, teraz już wiem – powiedziałam przez śmiech.
- To ja pójdę zobaczyć co się tam dzieje – powiedział Dawid i jak się domyśliłam, poszedł do ogrodu.
- Nie no, nie wierzę…  ty i Dawid – powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy – jak wy żeście się w ogóle poznali?
- No tutaj na imprezie. Boże on jest taki boski! – Justyna złożyła ręce jak do modlitwy i popatrzyła w górę.
- Jejku wy macie jakąś o b s e s j ę na jego punkcie – specjalnie zaznaczyłam słowo obsesja.
- Co to znaczy „wy”? – spytała
- W przedszkolu i w jeden-trzy wszystkie dziewczyny za nim latały. Nie wiem jak teraz, bo widzimy się parę razy w roku – powiedziałam obojętnie.
- No okay. Dobra, chodź się przebrać bo jesteś cała mokra – powiedziała Justyna i poszłyśmy na górę.
         Weszłyśmy do łazienki. Ściągnęłam z siebie wszystko i owinęłam się ręcznikiem. Mokrą sukienkę, Justyna zaniosła do pralni, ja w tym czasie zmyłam makijaż, wzięłam szybki prysznic i na szybko wysuszyłam włosy. Wyglądały nawet dobrze, więc postanowiłam już nic z nimi nie robić, włożyłam tylko srebrną opaskę. Na twarz nałożyłam trochę podkładu i wytuszowałam rzęsy. Justyna już czekała na mnie w garderobie, trzymała w ręce małą czarną, z wyciętymi bokami na talii i czarne koturny, były wygodniejsze niż szpilki.
Włożyłam na siebie ubrania, poszłam do łazienki gdzie zostawiłam iPhona, i od razu pobiegłam na podwórko. Była już 2:00 w nocy. Kilka osób już nie kontaktowało, ale dalej spora część bawiła się na parkiecie. Basen też był pełny ludzi. My skierowałyśmy się do baru, gdzie stały osoby, które w większości znałam tylko z widzenia ze szkolnych korytarzy lub wcale. Szybko się zapoznaliśmy i dobrze nam się rozmawiało. Oczywiście tradycyjnie nie zabrało też fotek. Potem przyszedł mój chłopak. Wracał chyba z basenu, gdyż był cały przemoczony. Wypiłam jeszcze kieliszek, i  film mi się urwał… 




13 komentarzy:

  1. To jest świetne !!! :-D - wierna fanka, Ewa K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pozytywnie zaskoczona! ^^ naprawdę fajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne ff :)
    już je kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. supcio:) kocham ta historię:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrażeniem! Dobra robota dziewczyny! :D - czytelniczka z Krzyżanowic :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie się zapowiada ;) Tak wgl to super piszesz ;) @my_drug949

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity !

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny rozdzial :)) @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń
  9. Super!
    Zapowiada się znakomicie :) jak wejdę na lapka to zaobserwuje xd
    ps. Zapraszam do mnie >>http://ffonedirection1.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeeeeej fajny! Czekam na dalszą część.

    Zapraszam ---> http://let-us-fight-for-our-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Zarąbisty!!! Czekam na nexta ;)
    @lo_ve1D

    OdpowiedzUsuń
  12. kochaaaaaaaaaaaaaam! <33
    -D

    OdpowiedzUsuń
  13. BOŻEE ! TO JEST PIĘKNE , POPROSTU NIE MOŻNA SIĘ ODERWAĆ ! ♥

    OdpowiedzUsuń