Przekręciłam
się na prawy bok. Dźwięk budzika w dalszym ciągu rozbrzmiewał po
całym pokoju, nieubłagalnie dochodząc do moich uszu. Wyszukałam
po omacku mój telefon i włączyłam drzemkę. Po raz kolejny
znalazłam się w Polsce. Szkolna wycieczka w Gdyni. Siedzę na kocu
na plaży, a obok mnie Justyna, Szymek, Bartek, Wera i reszta ekipy z
Polski. Biegniemy w stronę wody trzymając się za ręce.
Przeskakujemy przez fale, pływamy, chlapiemy się wzajemnie wodą.
Świetnie się bawimy. Wychodzimy z wody, kierujemy się w stronę
bistra, jemy zamówioną wcześniej pizzę, rozmawiamy, żartujemy,
śmiejemy się. Powoli obraz zaczyna się zamazywać: znika morze,
plaża, horyzont, wszyscy i wszystko po kolei...
- Kochanie
wstajemy, już siódma dochodzi – usłyszałam głos Małgorzaty
potrząsającej moje ramię
- Proszę,
jeszcze pięć minut – wybełkotałam znajdując się na pograniczu
jawy i snu
- Ani
minuty dłużej, znając ciebie nie wyrobisz się! Dziś rozpoczęcie
roku – ściągnęła ze mnie kołdrę, a ja w jednej chwili
całkowicie się przebudziłam
- Dobra,
dobra już – powiedziałam podnosząc się z łóżka, a
Małgorzata opuściła mój pokój.
Skierowałam
się do łazienki wziąć szybki prysznic i załatwić wszystkie
poranne sprawy. Po piętnastu minutach wyszłam, owinięta jedynie w
szlafrok. Usiadłam przed toaletką, zrobiłam lekki makijaż i
dokładnie wyprostowałam włosy. Ubrałam ciuchy, które kupiłam
wczoraj. Na szyi zapięłam złoty łańcuch, i włożyłam wiszące
kolczyki. Na palce wsunęłam prosty, podwójny pierścionek,
wysadzany małymi cyrkoniami. Zajrzałam jeszcze do garderoby, aby
zabrać szpilki i czarną kopertówkę. Przejrzałam się jeszcze w
lustrze – wyglądałam całkiem nieźle. Zeszłam do kuchni,
zjadłam na szybko jednego tosta i upiłam dosłownie dwa łyki soku.
Wyszłam z domu, a w samochodzie na wjeździe czekała już na mnie
Małgorzata. Dojechałyśmy pod szkołę w dwie minutki. Szłam przez
dziedziniec, na którym spotykały mnie setki obcych spojrzeń.
Szukałam wzrokiem kogoś znajomego, ale w tej sytuacji raczej
wydawało się to niemożliwe. Ogromny budynek, przypominający
raczej pałac a nie szkołę, wywarł na mnie nie małe wrażenie.
Czerwona cegła, duże okna, wieżyczki na dachu, a nad wejściem
duży napis High School. Niesamowicie po prostu. Pokonałam
kilka schodków i znalazłam się przed wejściem. Przekroczyłam
próg i znalazłam się na głównym korytarzu, gdzie na moje
szczęście wpadłam na Jess
- Dzięki
bogu że cię widzę – powiedziałam do niej podniesionym głosem,
gdyż znajdowałyśmy się w tłumie
- O
hej Paula – przywitała się – chodź na aulę, bo za chwilę
się rozpocznie
- Okej
to prowadź – oznajmiłam tylko i podążyłyśmy w głąb
korytarza.
Weszłyśmy
na salę. Rozglądałam się w około. Na wprost znajdowała się
scena, na której prawdopodobnie będzie przemawiać dyrektor. Po obu
stronach ogromne okna; na sufitach pozłacane żyrandole; podłoga
wyłożona była ciemnym drewnem, która idealnie komponowała się z
białymi ścianami; krzesła równomiernie ustawione w trzech
kolumnach, po kilkanaście rzędów każda. Dało się zauważyć,
jak Jess z każdym wymienia się uśmiechami, lub mówi cześć.
Czułam się tutaj obco. Na prawdę, tak bardzo obco...
***
Po
jakże bardzo nudnym apelu, wszyscy kierowali się do swoich klas.
Szczęśliwym trafem na korytarzu spotkałyśmy Kacpra, z którym rzekomo mam być w klasie. Cieszę się niezmiernie, z tego względu,
że on też jest polakiem – jak będę miała jakiś problem to na
pewno mi pomoże. Jess zostawiła nas na głównym korytarzu, a sama
podążyła w swoją stronę. Rozmawiałam z Kacprem, który przy
okazji pokazywał mi szkołę. Bardziej ona skomplikowana niż
Hogwart, z całym szacunkiem dla Harrego Pottera... Po jakichś
dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Wszyscy już byli w
środku, więc gdy weszliśmy, każda para oczu była skierowana właśnie
na nas. Rozejrzałam się w około, gdy po sali rozbrzmiał, jak się
domyślałam, głos wychowawczyni
- No
proszę, Kacper, już pierwszego dnia spóźnienie? To do ciebie nie
podobne – powiedziała starsza pani siedząca za biurkiem
- Dzień
dobry, przepraszam za spóźnienie ale oprowadzałem nową koleżankę
– wskazał na mnie gestem ręki
- O,
to już wiem dlaczego nie mogę przypomnieć sobie tej buźki,
usiądźcie sobie, a ty się nam zaraz przedstawisz, dobrze? –
powiedziała miłym głosem, szczerze mówiąc, bardzo mi ulżyło w
tym momencie...
- Oczywiście
– Kacper skierował się do trzeciej ławki, która jako jedyna
była wolna. Odsunął mi krzesło, abym mogła usiąść. Zdziwiło
mnie to, że tutaj chłopcy są tacy kulturalni... Ale nie
okazywałam zaskoczenia, tylko grzecznie podziękowałam i usiadłam.
- Dobrze,
więc ja nazywam się Emma Lewis, uczę w tej szkole matematyki i od
dzisiaj jestem twoją wychowawczynią. Teraz, opowiedz nam coś o
sobie, słuchamy – podparła ręką swój podbródek
- Emm.
Nazywam się Paula Dąbrowska, przeprowadziłam się tutaj z Polski.
Mieszkam na 54 London Road. Nie potrafie doskonale mówić po
angielsku, więc jak się będę myliła, w co nie wątpię,
poprawiajcie mnie proszę. Interesuję się modą, fotografią,
lubię też zwierzęta. No i to chyba wszystko, mam nadzieję że
się dogadamy – powiedziałam nie dając oznak stresu
- Świetnie,
a twoi rodzice? Gdzie pracują – dopytywała się pani Lewis
- Moja
mama od tego roku będzie uczyć matematyki w collegu w
Manchesterze, a tata ma firmę budowlaną – powiedziałam
- Matematyki
powiadasz, więc mam nadzieję że będę mogła na ciebie liczyć
przy tablicy? - kontynuowała, miałam nadzieję że to już
ostatnie pytanie
- Yhm
– odchrząknęłam – niestety, matematyka nie jest moją mocną
stroną...
No
cóż. Poradzimy sobie jakoś. Dobrze, więc plany lekji znajdziecie
na stronie internetowej naszej szkoły. Informuję, że w tym roku
wszystkie zajęcia zaczynają się o ósmej rano a kończą o
drugiej po południu, od drugiej trzydsieści wszelakie zajęcia
pozalekcyjne, których rozpiska również w internecie. Godzina
wychowawcza w środy na szóstej, czyli ostatniej lekcji, już teraz
wam mówię, że będzie się ona odbywała tylko jeśli zajdzie
taka potrzeba, więc w środy kończycie o pierwszej pięć, jak
mniemam jako jedyna klasa w tej szkole, więc uszankujcie moją
decyzję. Przerwy dziesięcio-minutowe, po trzeciej lekcji jest
piętnastominutowa. To chyba wszystko, możecie już iść.
Dowidzenia – gdy skończyła mówić, wszyscy odpowiedzieli równie
dowiedzenia i zaczęli opuszczać klasę.
Co
jak co, ale taktyka mi się tutaj podoba. W Polsce kurcze, kto by
pomyślał, że w gimnazjum codziennie tylko po sześć lekcji i
każda przerwa minimum dziesięć minut. Kocham ten kraj! Tylko plan
trzeba jeszcze sprawdzić, oby też był taki normalny...
Wychodząc
z klasy, zaczepili mnie Laura z Lukiem. Przywitali się i
powiedzieli, że świetnie mi poszło i że jak ja to zrobiłam, że
w ogóle się nie stresowałam. Dodali, że dziś o osiemnastej
będzie tak jakby spotkanie klasowe na boisku, tym gdzie żeśmy się
poznali, i że mam wpadać. Nie powiem, ucieszyłam się, będzie
okazja żeby wszystkich lepiej poznać. Wyszliśmy w czwórkę ze
szkoły, na dziedzińcu dołączyła do nas Jess. Pogadaliśmy
jeszcze chwilę o pierdołach związanych ze szkołą, i rozeszliśmy
się każdy w swoją stronę. Na parkingu czekała już na mnie
Małgorzata, lecz miałam niemały problem aby ją znaleźć. Większy
parking pod szkołą niż w centrum handlowym...
***
Dochodziła
już osiemnasta. Założyłam dżinsowe rurki, biały sweterek, włosy
tylko lekko przeczesałam szczotką. Wyszłam z domu, kierując się
na boisko. Zamykałam ledwie furtkę, gdy ujrzałam znajomą mi już
postać idącą w moim kierunku. Ciemne spodnie, szara bluza z
kieszeniami, a w nich schowane ręce jej właściciela. Spod kaptura
dało się zauważyć bujne loki chłopaka. To był Harry. Miałam
ochotę wejść spowrotem do domu, z nadzieją że mnie nie zauważy,
ale już było za późno. Podążyłam śmiałym krokiem przed
siebie, kiedy to chłopak zaczepił mnie:
- Cześć,
wychodzisz gdzieś? – zapytał tym swoim zniewalającym głosem
- Cześć,
no jak widać – odburknęłam
- To
może ci potowarzyszę? Wiesz, Holmes Chapel za dnia wydaje się
przyjazne, ale dopiero w nocy pokazuje swe prawdziwe oblicze –
mruknął tajemniczo
- Śmiem
zauważyć, że jest dopiero wieczór. A może wyjawisz mi, jakież
to niebezpieczeństwa czychają nocą? - spytałam sarkastycznie
- Możesz
mi nie wierzyć, ale gangi, narkotyki, handel nielegalną bro...
- Dobra,
dobra... Daruj sobie – przerwałam mu w połowie zdania. W ogóle
co on sobie nie myśli, ma dziewczynę, a do innej zarywa, casanova
sie znalazł od siedmiu boleści
- Nie
wierzysz mi? - zapytał wielce zdziwiony
- Nie
no, gdzie... Wierzę – wybełkotałam tłumiąc śmiech
- Lepiej
nie ryzykować, pójdziemy razem – w tym momencie dorównał mi
kroku
- Że
niby mnie obronisz w razie niebezpieczeństwa? – zagryzłam wargę
- Może
nie wyglądam na osiłka, ale skończyłem kurs samoobrony. Z
wyróżnieniem – powiedził dumny z siebie
- Serio...
- Dobra,
to powiesz mi gdzie idziemy? - zmienił nagle temat
- IDĘ
na boisko, mam spotkanie z klasą – powiedziałam ze szczególnym
naciskiem na pierwsze słowo
- Jak
z klasą to okej, odprowadzę cię i poczekam, będę się tu
kręcił, jak coś to pisz albo dzwoń – powiedział z niezwykle
opiekuńczym tonem
- Nie
mam numeru? - stwierdziłam pytająco
- Masz,
tylko zobacz dokładniej – zaakcentował z pewnością siebie, a
ja tymczasem sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni po Iphona,
wybrałam kontakty i literkę "H". Ku mojemu zaskoczeniu:
Harry Styles
- Ale
kiedy? Co w ogóle co? Jak? - dopytywałam się nie kryjąc
zdumienia, a on tylko posłał mi buziaka w odpowiedzi i poszedł w
drugą stronę.
Z
boiska dochodziły już głosy uczniów. Rozejrzałam się w około.
Co jak co, ale Harry napędził mi nie lada strachu... Doszłam jako
ostatnia, wszyscy już raczej byli na miejscu. Przywitali się miło,
każdy po kolei mi się przedstawił, lecz ja byłam jakby w innym
świecie. Ciągle myślałam nad tym, o czym mi powiedział Harry.
Jak zwiedzaliśmy okolicę z Jess, też mi mówiła, że jacyś
gangsterzy się tu kręcą. Ale nie są niebezpieczni dla
otoczenia, chyba, że ktoś z nimi zadrze... Kiedy ledwo zaczęłam
się przekonywać do tego miejsca, ponownie nabierałam coraz więcej
wątpliwości. Do tego jeszcze Harry. Najpopularniejszy chłopak w
szkole, ma dziewczynę na dodatek, a koło mnie się kręci... Kilka
osób ze szkoły nas już widziało razem, między innymi moja klasa,
na pewno ktoś coś doniesie tej niuni. Wtedy dopiero będzie afera.
Lewdo tu jestem kilka dni, a już połowa szkoły będzie przeciwko
mnie. Jeszcze na temat tych bandziorów: zapytałam się ludzi z
klasy. Powiedzieli mi dokładnie to samo co Jess i Harry. Masakra
jakaś, chce do Polski, w trybie natychmiastowym!
Półtorej
godziny zleciało niezmiernie szybko, ludzie tutaj są niezwykle
mili, serdeczni i otwarci. Gdy zaczęła się gadka o tym, że ktoś
tam już musi iść do domu, odruchowo wysłałam sms'a do
Harrego: Już po, możesz przyjść. Nie
minęło pół minuty kiedy dostałam odpowiedź: Jestem.
Grzecznie
pożegnałam się z moją klasą. Jeszcze Kacper zapytał, czy może
mnie odprowadzić, kurcze bardzo chętnie, bo chłopak jest niczego
sobie, ale niestety, na mnie czekał już Harry. W pewnym momencie,
cieszyłam się z tego, że tak się mnie uczepił – będzie okazja
żeby z nim szczerze porozmawiać i nie ukrywajmy, czułam się jakby
bezpieczniej. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło się ściemniać.
Wyszłam poza teren boiska, ale nigdzie nie było Harrego. Zerknęłam
ponownie na telefon. Żadnej wiadomości. Zaczęłam iść niepewnym
krokiem wzdłuż ulicy. Głosy znajomych już nieco umilkły. Nagle zaczęło mi się wydawać, że ktoś za mną idzie. Nie
zdążyłam się odwrócić kiedy to poczułam czyjeś ręce na mojej
talii, a ich właściciel krzyknął mi prosto do ucha:
- Buuuuu!
- Harry! Chcesz żebym
zawału dostała? – na szczęście udało mi się nie krzyknąć
- Myślałem, że
bardziej się przestraszysz – na jego twarzy było widać
rozbawienie
- Yhm – odchrząknęłam
– ręce...
- Ou przepraszam –
powiedział odklejając się ode mnie
- W sumie to cieszę
się, że cię widzę – powiedziałam zaczynając nowy temat
- Ja bardziej –
mruknął mi prosto do ucha
- Harry – burknęłam
przez zaciśnięte ze złości zęby
- Dobra, dobra. To jak
wolisz, pomilczmy na chwilę.
Niezupełnie miałam na myśli milczenie, ale lepsze to niż jego bezsensowna gadka. Szliśmy tak przez
ciemną ulicę. Co parę metrów oświetlały nasze postacie lekko
świecące latarnie.
Minęliśmy
szkołę, potem ponownie kilka domów. Gdy literki na znaku coraz
wyraźniej układały się w nazwę mojej ulicy, London
Road
wiedziałam, że już nie daleko. Gdy tylko weszliśmy na tą drogę,
od razu powitał nas nie mały podmuch chłodnego wiatru. Odruchowo
potarłam rękoma przedramię. Harry widząc, że mi zimno zdjął
swoją bluzę i zarzucił mi na ramiona. W podziękowaniu tylko uśmiechnęłam się. Miły gest z jego strony.
Zbliżaliśmy się do mojego domu.
- To ja się już będę
zbierał – powiedział nie okazując jakichkolwiek uczuć
- Mmm, szkoda, bo
właśnie chciałam zaprosić cię na herbatę, na pewno zmarzłeś...
- W takim razie nie
odmówię – w tym momencie uśmiech zagościł na jego twarzy,
odwdzięczyłam mu się tym samym.
Weszliśmy tak, aby
Małgorzata nas nie usłyszała. Rodziców jak zwykle nie było nie
było w domu, pierwszy raz ucieszyłam się na tą myśl. Weszliśmy cicho po schodach, chichocząc pod nosem z samych siebie. W końcu
dotarliśmy do mojego pokoju. Delikatnie i po cichutku zamknęłam za
sobą drzwi, po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Ej, a MAŁGORZATA? -
zapytał zmieszany
- Spokojnie tu są
dźwiękoszczelne ściany – powiedziałam tłumiąc śmiech, tym
razem jednak ze sposobu w jaki Harry wypowiedział to imię
- Dźwiękoszczelne
powiadasz – popatrzył na mnie z głupim uśmieszkiem
- Spadaj – odburknęłam
tylko – idę po tą herbatę, czekaj tu
- Ależ ja się nigdzie
nie wybieram – dodał jeszcze a ja nie mając już sił na tego
chłopaka, bez słowa opuściłam pomieszczenie i skierowałam się
do kuchni.
Ku
mojemu zdziwieniu, nie natknęłam się na Małgorzatę. Nastawiłam
wodę, wyciągnęłam dwie duże filiżanki i włożyłam po torebce
herbaty. Odczekałam parę chwil aby woda się zagotowała, i zalałam
ją wrzątkiem. Cukier, cukier, cukier... Kurcze ile on słodzi? No
nic, wzięłam pierwszą lepszą tacę położyłam na niej filiżanki
i cukiernicę. Zajrzałam jeszcze do spiżarni, czy aby nie ma
jakiegoś ciasta. No i proszę, była szarlotka! Wzięłam na talerz
dwa kawałki i poszłam spowrotem do kuchni. Przełożyłam je na dwamniejsze talerzyki i wyjęłam z szuflady łyżeczki. Położyłam wszystko na
tacy i udałam się na górę. Przechodząc obok lustra zauważyłam,
że mam jeszcze na sobie bluzę Harrego. Teraz to mi ciśnienie
podskoczyło, błagam
żeby tu nie było Małgorzaty!
Na szczęście bezpiecznie dotarłam do mojego pokoju. Harry jak było
widać, zdążył się już sam ugościć. Rozłożyłam wszystko na
stoliku i usiadłam na przeciwko.
- Mmm uwielbiam
szarlotkę! - zaczął rozmowę
- Cieszę się –
powiedziałam oschle. Włąśnie słodził herbatę, przyuważyłam,
dwie łyżeczki. Będę wiedzieć na przyszłość. – Chciałam
porozmawiać – spojrzałam na niego upijając łyk herbaty
- Nic
tak groźnie nie brzmi jak: musimy
porozmawiać
– wtrącił rozbawiony, ja tylko skarciłam go wzrokiem –
przepraszam, już ci nie przerywam – dodał
- Skończ mnie
przepraszać i siedź cicho przez chwilę! – podniosłam nieco
ton, a on tylko gestem ręki zamknął swoje usta niewidzialnym
kluczem i wyrzucił go gdzieś na bok – no i prawidłowo. A teraz
mnie posłuchaj. Nie będę owiać w bawełnę. Dużo słyszałam na
twój temat, między innymi to, że masz dziewczynę. Chciałabym
się dowiedzieć, dlaczego tak skaczesz koło mnie?
- Mogę coś powiedzieć?
– zapytał się ironicznie
- No dalej –
przytaknęłam obojętnie
- Po pierwsze, masz
przestarzałe źródło informacji – chciałam coś powiedzieć,
gdy położył palec wskazujący na ustach – skarbie, teraz ja
mówię. Po drugie – kontynuował – nie mam dziewczyny. Po
trzecie nie ukrywam, że mi się podobasz – mówiąc to patrzył
mi prosto w oczy, a ja poddałam się tym pięknym, zielonym
tęczówkom, nie ukrywając zaskoczenia.
- Yhm – odchrząknęłam
tylko, na nic innego nie było mnie stać
- Czemu nic nie mówisz?
- zapytał
- Ja nie wiem co mam
powiedzieć – odpowiedziałam, a on wstał i przykucnął tuż
przede mną i objął moje dłonie w swoje
- Nic nie mów,
wystarczy mi twoja obecność – powiedział a mi mało co serce
nie stanęło
- Harry czy ty siebie
słyszysz? – ponownie zagryzłam wargę żeby nie zaśmiać się
mu prosto w twarz – czy ty mnie właśnie prosisz abym została
twoją dziewczyną?
- Wiem, że to szybko.
Ale oczarowałaś mnie w pierwszej chwili kiedy cię zobaczyłem.
Wybacz, serce nie sługa – w tej chwili zrobiło mi się go na
prawdę żal. Miał minę, dosłownie, jak skopany pies.
- Pamiętasz o czym ci
mówiłam kiedy tu ostatnio byłeś. Musiałam się rozstać z
chłopakiem którego kochałam, przez tą durną przeprowadzkę...
Byłam na skraju załamania. Ja go nadal kocham, choć już nie
jesteśmy razem. Nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek,
przepraszam – starałam się dobierać słowa jak najbardziej
łagodnie, żeby tylko bardziej nie urazić Harrego
- Nic się nie stało,
roumiem cię. Poczekam ile będzie trzeba – widziałam jak jego
oczy się szkliły ze smutku
- Harry błagam cię,
nie zrozum mnie źle... Nie chciałabym aby przez takie coś nasz
kontakt się popsuł, bardzo lubię z tobą przebywać. Proszę,
zostańmy na razie przyjaciółmi – kurde co ja gadam,
przyjaciółmi? Ja pierdziele...
- Dobrze – jego twarz
ciut rozpromieniała, puścił moje ręce i wrócił na swoje
miejsce.
Rozmawialiśmy
jeszcze przez jakiś czas, o wszystkim i o niczym, gdy przez uchylone
okno mojego pokoju, docierał dźwięk wjeżdżającego samochodu. To
była Małgorzata. Czyli przez cały ten czas byliśmy sami?
Roześmiałam się w duchu. Dochodziła już 22:00, gdyby zastała
Harrego o tej godzinie u nas w domu, mogłaby sobie pomyśleć za
dużo. Na pewno powiedziała by rodzicom, i mielibyśmy przerąbane
obaj. Za niedługo chyba to stanie się tradycją, że Harry będzie
wydostawał się z mojego domu balkonem. Ale przynajmniej będzie co
wnukom opowiadać... Wodząc wzrokiem za Harrym idącym wzdłuż
ulicy, doszło do mnie, że w dalszym ciągu mam na sobie jego bluzę.
Wyciągnęłam Iphona z tylnej kieszeni i wysłałam do niego sms'a:
Chyba czegoś
zapomniałeś :). Po
chwili, odpisał: Wiem.
Ale tak pięknie w niej wyglądałaś, że nie mogłem sobie popsuć
tego widoku :). Pomyślałam
tylko JA PIERDOLE, z kim ja się zadaję. Ten chłopak nie odpuści...
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Myślałam przez chwilę co z tym fantem
zrobić, i wymyśliłam. Justyna! Ona zawsze była mózgiem.
Mimowolnie uśmiech zagościł na mojej twarzy kiedy to skierowałam
się w stronę biurka po laptopa. Wróciłam spowrotem na łóżko i
weszłam na Facebooka. Pierwsze co: wiadomość prywatna do
użytkownika Justyna Osińska. Nie była dostępna, ale cóż.
Opisałam jej wszystko ze szczegółami, jak wejdzie to odpisze.
Zobaczyłam jeszcze powiadomienia – nic ciekawego. Wpisałam
jeszcze Twitter w pasku wyszukiwania, aby zobaczyć co słychać u
tego chłopaka z Youtube. Jak mu tam znowu było... O tak Justin
Bieber. Niedawno odkrył go jakiś producent, i tym sposobem zrobiło
się o nim głośno w Ameryce. Hmm pisze, że w przyszłym tygodniu
ma jakiś mini koncert. O jej, chciałabym tam być. Pomyśleć, że
w moim wieku, a już taką karierę robi. No nic, każdemu pisane co
innego. Zamknęłam laptopa, i poszłam do łazienki. Zdjęłam z
siebie ubrania i wrzuciłam do kosza na pranie. Weszłam do kabiny i
odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Tego mi było trzeba, gorący
prysznic. Kochałam to uczucie kiedy krople ciepłej wody swobodnie
spływały po moim ciele. Tylko w ten sposób mogłam się
maksymalnie zrelaksować. Zanim wyszłam, minęło może pół
godziny. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, założyłam piżamę i
położyłam się do łóżka. Ustawiłam budzik na 7:00, i już
miałam iść spać kiedy to weszłam sobie na mobilnego Facebooka.
Justyna odpisała:
No
hej kochana ;* Z tego co mi mówiłaś, Tobie on też się podoba,
więc... Z jednej strony nie kumam o co biega. Ale z drugiej Cie
rozumiem, bo Łukasz ;/ Jeśli to Cie trapi, że nie chcesz się tam
z nikim wiązać bo chcesz być fair w jego stosunku, to mogę Cię
pocieszyć: wiesz ile lasek się kręci wokół niego od czasu kiedy
wyjechałaś? Ale on też wszystkie odrzuca. Wiem że jest wam
ciężko, ale rozmawiałam z nim też na ten temat. Nie powiedziałam
mu o Harrym, bo uważam, że wy dwoje musicie to sobie wyjaśnić.
Dlatego jutro zaraz po szkole do niego dzwonisz, chyba że skajpaj w
trójkę, tak jak za dawnych czasów, pamiętasz? :p
A
u mnie wszystko w porządku, ale smutno nam dziś było bez Ciebie,
zresztą nie tylko dziś :( Dobra koniec. Aha, jeszcze coś...
Pamiętasz tego Dawida z I Liceum? Napisał do mnie wczoraj, walnął
prosto z mostu że mu się podobam, czaisz? :D Piszemy bez przerwy, i
umówiliśmy się na po jutrze, nie mogę się doczekać ^^
Tęsknię
bardzo!
Jejku tak się cieszę
że kogoś sobie znalazła! A raczej on znalazł ją... No dobra
mniejsza o to... Ona jak zwykle ułożona, i w ogóle, nie to
co ja, roztrzepana i pierdolnięta... Chyba wybiorę jednak skype.
Tak, to będzie lepsze rozwiązanie. I niby przypadkowo nawiążemy
ten temat... Zawsze mi pomaga moja Jus. Opisałam jej szybko na
wiadomość, i chciałam jak najszybciej zasnąć. Było już dobrze
po północy. Jednak nie mogłam. Przewracałam się z boku na bok.
Bez przerwy powtarzałam sobie w duchu: zaśnij już, kurwa
zaśnij... Jakoś mi to nie wychodziło. Wstałam, zaświeciłam
lampkę nocną. Rozejrzałam się po pokoju. Założyłam kapcie,
pozbierałam naczynia ze stolika i poszłam do kuchni. Włożyłam
wszystko do zmywarki. Nalałam sobie soku i wróciłam do pokoju.
Narzuciłam na siebie koc i wyszłam na balkon. Oparłam się o
poręcz i patrzyłam w gwiazdy. Niebo tutaj wygląda dokładnie
tak samo jak w Polsce, tylko księżyc po innej stronie. Stojąc
tak przypomniał mi się wczorajszy sen. Przypomniała mi się
Polska. Doszło do mnie, że już nigdy nie będzie jak dawniej, że
te czasy minęły i już nie wrócą. Przeszły mnie dreszcze, ale z
rodzaju tych nieprzyjemnych. Może i jestem szczęśliwa i pewna
siebie, gdy jestem między znajomymi tutaj. Ale najgorzej jest w
nocy, kiedy jestem sama. Chcę spać, ale mój mózg robi mi ciągle
na złość, wypowiada komendy: nie będziesz spała, tylko rozpamiętuj wszystkie
stare dzieje i użalaj się nad sobą. Inaczej wytłumaczyć się
tego nie da, po prostu nie da.
Wracając do pokoju
nie dało się nie zauważyć bluzy leżącej na moim krześle. Tak,
bluzy Harrego. Kolejny trapiący temat do rozmyślenia. Upiłam łyk
soku, szklankę odstawiłam na stolik. Wzięłam bluzę z krzesła i
usiadłam na łóżku. Zgasiłam światło. Siedziałam tak przez
dłuższą chwilę z tym kawałkiem materiału na kolanach. Miałam
pustkę w głowie. W końcu się położyłam. Przecież on mi się
też podoba. Dlaczego mu odmówiłam? Najpierw muszę zamknąć
wszystkie sprawy z Łukaszem, potem pomyślę co będzie dalej. Tak,
to chyba jedyne najlepsze rozwiązanie. Wtuliłam jego bluzę do
mojego policzka, i nawet nie wiem w którym momencie odpłynęłam...
kurwa dalej dalej!!! zajebiste <3
OdpowiedzUsuńW końcu doczekałam się kolejnego rozdziału ! Tak bardzo się cieszę ! ^^
OdpowiedzUsuńWow ! ;o Nie sądziałam, że Harry tak szybko wyjedzie z gadka, czy Paula zostanie jego dziewczyną :D
Mam nadzieję, że Paula poukłada sobie z Łukaszem wszystkie sprawy i da szansę Harry'emu :)
Genialny rozdział <3
Nie będziesz kazać mi długo czekać na następny rozdział, prawda? xx
Czekam na nexta :3
@droowseex
Fajny rozdział będziesz mnie informować @mehringkarolina
OdpowiedzUsuńMoi drodzy, przepraszam, że ostatnimi czasy totalnie nic nowego tu nie było. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńSzkoła, pomoc w domu, nauka, zajęcia w domu kultury. Ech, słabo z tym wolnym czasem. Jednak, blog zostanie reaktywowany. Podejrzewam i planuję, że kolejny, szósty rozdział, zostanie wypuszczony po mikołajkach lecz jeszcze przed Bożym Narodzeniem :)
Mam nadzieję, że wytrwacie jeszcze trochę do kolejnego rozdziału.
@luvmyloveaffair & @luvmycurly ♥