środa, 30 lipca 2014

Rozdział 5

          Przekręciłam się na prawy bok. Dźwięk budzika w dalszym ciągu rozbrzmiewał po całym pokoju, nieubłagalnie dochodząc do moich uszu. Wyszukałam po omacku mój telefon i włączyłam drzemkę. Po raz kolejny znalazłam się w Polsce. Szkolna wycieczka w Gdyni. Siedzę na kocu na plaży, a obok mnie Justyna, Szymek, Bartek, Wera i reszta ekipy z Polski. Biegniemy w stronę wody trzymając się za ręce. Przeskakujemy przez fale, pływamy, chlapiemy się wzajemnie wodą. Świetnie się bawimy. Wychodzimy z wody, kierujemy się w stronę bistra, jemy zamówioną wcześniej pizzę, rozmawiamy, żartujemy, śmiejemy się. Powoli obraz zaczyna się zamazywać: znika morze, plaża, horyzont, wszyscy i wszystko po kolei...
Kochanie wstajemy, już siódma dochodzi – usłyszałam głos Małgorzaty potrząsającej moje ramię
- Proszę, jeszcze pięć minut – wybełkotałam znajdując się na pograniczu jawy i snu
- Ani minuty dłużej, znając ciebie nie wyrobisz się! Dziś rozpoczęcie roku – ściągnęła ze mnie kołdrę, a ja w jednej chwili całkowicie się przebudziłam
- Dobra, dobra już – powiedziałam podnosząc się z łóżka, a Małgorzata opuściła mój pokój.
Skierowałam się do łazienki wziąć szybki prysznic i załatwić wszystkie poranne sprawy. Po piętnastu minutach wyszłam, owinięta jedynie w szlafrok. Usiadłam przed toaletką, zrobiłam lekki makijaż i dokładnie wyprostowałam włosy. Ubrałam ciuchy, które kupiłam wczoraj. Na szyi zapięłam złoty łańcuch, i włożyłam wiszące kolczyki. Na palce wsunęłam prosty, podwójny pierścionek, wysadzany małymi cyrkoniami. Zajrzałam jeszcze do garderoby, aby zabrać szpilki i czarną kopertówkę. Przejrzałam się jeszcze w lustrze – wyglądałam całkiem nieźle. Zeszłam do kuchni, zjadłam na szybko jednego tosta i upiłam dosłownie dwa łyki soku. Wyszłam z domu, a w samochodzie na wjeździe czekała już na mnie Małgorzata. Dojechałyśmy pod szkołę w dwie minutki. Szłam przez dziedziniec, na którym spotykały mnie setki obcych spojrzeń. Szukałam wzrokiem kogoś znajomego, ale w tej sytuacji raczej wydawało się to niemożliwe. Ogromny budynek, przypominający raczej pałac a nie szkołę, wywarł na mnie nie małe wrażenie. Czerwona cegła, duże okna, wieżyczki na dachu, a nad wejściem duży napis High School. Niesamowicie po prostu. Pokonałam kilka schodków i znalazłam się przed wejściem. Przekroczyłam próg i znalazłam się na głównym korytarzu, gdzie na moje szczęście wpadłam na Jess
- Dzięki bogu że cię widzę – powiedziałam do niej podniesionym głosem, gdyż znajdowałyśmy się w tłumie
- O hej Paula – przywitała się – chodź na aulę, bo za chwilę się rozpocznie
- Okej to prowadź – oznajmiłam tylko i podążyłyśmy w głąb korytarza.
Weszłyśmy na salę. Rozglądałam się w około. Na wprost znajdowała się scena, na której prawdopodobnie będzie przemawiać dyrektor. Po obu stronach ogromne okna; na sufitach pozłacane żyrandole; podłoga wyłożona była ciemnym drewnem, która idealnie komponowała się z białymi ścianami; krzesła równomiernie ustawione w trzech kolumnach, po kilkanaście rzędów każda. Dało się zauważyć, jak Jess z każdym wymienia się uśmiechami, lub mówi cześć. Czułam się tutaj obco. Na prawdę, tak bardzo obco...

***

          Po jakże bardzo nudnym apelu, wszyscy kierowali się do swoich klas. Szczęśliwym trafem na korytarzu spotkałyśmy Kacpra, z którym rzekomo mam być w klasie. Cieszę się niezmiernie, z tego względu, że on też jest polakiem – jak będę miała jakiś problem to na pewno mi pomoże. Jess zostawiła nas na głównym korytarzu, a sama podążyła w swoją stronę. Rozmawiałam z Kacprem, który przy okazji pokazywał mi szkołę. Bardziej ona skomplikowana niż Hogwart, z całym szacunkiem dla Harrego Pottera... Po jakichś dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Wszyscy już byli w środku, więc gdy weszliśmy, każda para oczu była skierowana właśnie na nas. Rozejrzałam się w około, gdy po sali rozbrzmiał, jak się domyślałam, głos wychowawczyni
- No proszę, Kacper, już pierwszego dnia spóźnienie? To do ciebie nie podobne – powiedziała starsza pani siedząca za biurkiem
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie ale oprowadzałem nową koleżankę – wskazał na mnie gestem ręki
- O, to już wiem dlaczego nie mogę przypomnieć sobie tej buźki, usiądźcie sobie, a ty się nam zaraz przedstawisz, dobrze? – powiedziała miłym głosem, szczerze mówiąc, bardzo mi ulżyło w tym momencie...
- Oczywiście – Kacper skierował się do trzeciej ławki, która jako jedyna była wolna. Odsunął mi krzesło, abym mogła usiąść. Zdziwiło mnie to, że tutaj chłopcy są tacy kulturalni... Ale nie okazywałam zaskoczenia, tylko grzecznie podziękowałam i usiadłam.
- Dobrze, więc ja nazywam się Emma Lewis, uczę w tej szkole matematyki i od dzisiaj jestem twoją wychowawczynią. Teraz, opowiedz nam coś o sobie, słuchamy – podparła ręką swój podbródek
- Emm. Nazywam się Paula Dąbrowska, przeprowadziłam się tutaj z Polski. Mieszkam na 54 London Road. Nie potrafie doskonale mówić po angielsku, więc jak się będę myliła, w co nie wątpię, poprawiajcie mnie proszę. Interesuję się modą, fotografią, lubię też zwierzęta. No i to chyba wszystko, mam nadzieję że się dogadamy – powiedziałam nie dając oznak stresu
- Świetnie, a twoi rodzice? Gdzie pracują – dopytywała się pani Lewis
- Moja mama od tego roku będzie uczyć matematyki w collegu w Manchesterze, a tata ma firmę budowlaną – powiedziałam
- Matematyki powiadasz, więc mam nadzieję że będę mogła na ciebie liczyć przy tablicy? - kontynuowała, miałam nadzieję że to już ostatnie pytanie
- Yhm – odchrząknęłam – niestety, matematyka nie jest moją mocną stroną...
No cóż. Poradzimy sobie jakoś. Dobrze, więc plany lekji znajdziecie na stronie internetowej naszej szkoły. Informuję, że w tym roku wszystkie zajęcia zaczynają się o ósmej rano a kończą o drugiej po południu, od drugiej trzydsieści wszelakie zajęcia pozalekcyjne, których rozpiska również w internecie. Godzina wychowawcza w środy na szóstej, czyli ostatniej lekcji, już teraz wam mówię, że będzie się ona odbywała tylko jeśli zajdzie taka potrzeba, więc w środy kończycie o pierwszej pięć, jak mniemam jako jedyna klasa w tej szkole, więc uszankujcie moją decyzję. Przerwy dziesięcio-minutowe, po trzeciej lekcji jest piętnastominutowa. To chyba wszystko, możecie już iść. Dowidzenia – gdy skończyła mówić, wszyscy odpowiedzieli równie dowiedzenia i zaczęli opuszczać klasę.
          Co jak co, ale taktyka mi się tutaj podoba. W Polsce kurcze, kto by pomyślał, że w gimnazjum codziennie tylko po sześć lekcji i każda przerwa minimum dziesięć minut. Kocham ten kraj! Tylko plan trzeba jeszcze sprawdzić, oby też był taki normalny...
Wychodząc z klasy, zaczepili mnie Laura z Lukiem. Przywitali się i powiedzieli, że świetnie mi poszło i że jak ja to zrobiłam, że w ogóle się nie stresowałam. Dodali, że dziś o osiemnastej będzie tak jakby spotkanie klasowe na boisku, tym gdzie żeśmy się poznali, i że mam wpadać. Nie powiem, ucieszyłam się, będzie okazja żeby wszystkich lepiej poznać. Wyszliśmy w czwórkę ze szkoły, na dziedzińcu dołączyła do nas Jess. Pogadaliśmy jeszcze chwilę o pierdołach związanych ze szkołą, i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Na parkingu czekała już na mnie Małgorzata, lecz miałam niemały problem aby ją znaleźć. Większy parking pod szkołą niż w centrum handlowym...

***

          Dochodziła już osiemnasta. Założyłam dżinsowe rurki, biały sweterek, włosy tylko lekko przeczesałam szczotką. Wyszłam z domu, kierując się na boisko. Zamykałam ledwie furtkę, gdy ujrzałam znajomą mi już postać idącą w moim kierunku. Ciemne spodnie, szara bluza z kieszeniami, a w nich schowane ręce jej właściciela. Spod kaptura dało się zauważyć bujne loki chłopaka. To był Harry. Miałam ochotę wejść spowrotem do domu, z nadzieją że mnie nie zauważy, ale już było za późno. Podążyłam śmiałym krokiem przed siebie, kiedy to chłopak zaczepił mnie:
- Cześć, wychodzisz gdzieś? – zapytał tym swoim zniewalającym głosem
- Cześć, no jak widać – odburknęłam
- To może ci potowarzyszę? Wiesz, Holmes Chapel za dnia wydaje się przyjazne, ale dopiero w nocy pokazuje swe prawdziwe oblicze – mruknął tajemniczo
- Śmiem zauważyć, że jest dopiero wieczór. A może wyjawisz mi, jakież to niebezpieczeństwa czychają nocą? - spytałam sarkastycznie
- Możesz mi nie wierzyć, ale gangi, narkotyki, handel nielegalną bro...
- Dobra, dobra... Daruj sobie – przerwałam mu w połowie zdania. W ogóle co on sobie nie myśli, ma dziewczynę, a do innej zarywa, casanova sie znalazł od siedmiu boleści
- Nie wierzysz mi? - zapytał wielce zdziwiony
- Nie no, gdzie... Wierzę – wybełkotałam tłumiąc śmiech
- Lepiej nie ryzykować, pójdziemy razem – w tym momencie dorównał mi kroku
- Że niby mnie obronisz w razie niebezpieczeństwa? – zagryzłam wargę
- Może nie wyglądam na osiłka, ale skończyłem kurs samoobrony. Z wyróżnieniem – powiedził dumny z siebie
- Serio...
- Dobra, to powiesz mi gdzie idziemy? - zmienił nagle temat
- IDĘ na boisko, mam spotkanie z klasą – powiedziałam ze szczególnym naciskiem na pierwsze słowo
- Jak z klasą to okej, odprowadzę cię i poczekam, będę się tu kręcił, jak coś to pisz albo dzwoń – powiedział z niezwykle opiekuńczym tonem
- Nie mam numeru? - stwierdziłam pytająco
- Masz, tylko zobacz dokładniej – zaakcentował z pewnością siebie, a ja tymczasem sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni po Iphona, wybrałam kontakty i literkę "H". Ku mojemu zaskoczeniu: Harry Styles
- Ale kiedy? Co w ogóle co? Jak? - dopytywałam się nie kryjąc zdumienia, a on tylko posłał mi buziaka w odpowiedzi i poszedł w drugą stronę.
          Z boiska dochodziły już głosy uczniów. Rozejrzałam się w około. Co jak co, ale Harry napędził mi nie lada strachu... Doszłam jako ostatnia, wszyscy już raczej byli na miejscu. Przywitali się miło, każdy po kolei mi się przedstawił, lecz ja byłam jakby w innym świecie. Ciągle myślałam nad tym, o czym mi powiedział Harry. Jak zwiedzaliśmy okolicę z Jess, też mi mówiła, że jacyś gangsterzy się tu kręcą. Ale nie są niebezpieczni dla otoczenia, chyba, że ktoś z nimi zadrze... Kiedy ledwo zaczęłam się przekonywać do tego miejsca, ponownie nabierałam coraz więcej wątpliwości. Do tego jeszcze Harry. Najpopularniejszy chłopak w szkole, ma dziewczynę na dodatek, a koło mnie się kręci... Kilka osób ze szkoły nas już widziało razem, między innymi moja klasa, na pewno ktoś coś doniesie tej niuni. Wtedy dopiero będzie afera. Lewdo tu jestem kilka dni, a już połowa szkoły będzie przeciwko mnie. Jeszcze na temat tych bandziorów: zapytałam się ludzi z klasy. Powiedzieli mi dokładnie to samo co Jess i Harry. Masakra jakaś, chce do Polski, w trybie natychmiastowym!
Półtorej godziny zleciało niezmiernie szybko, ludzie tutaj są niezwykle mili, serdeczni i otwarci. Gdy zaczęła się gadka o tym, że ktoś tam już musi iść do domu, odruchowo wysłałam sms'a do Harrego: Już po, możesz przyjść. Nie minęło pół minuty kiedy dostałam odpowiedź: Jestem. Grzecznie pożegnałam się z moją klasą. Jeszcze Kacper zapytał, czy może mnie odprowadzić, kurcze bardzo chętnie, bo chłopak jest niczego sobie, ale niestety, na mnie czekał już Harry. W pewnym momencie, cieszyłam się z tego, że tak się mnie uczepił – będzie okazja żeby z nim szczerze porozmawiać i nie ukrywajmy, czułam się jakby bezpieczniej. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło się ściemniać. Wyszłam poza teren boiska, ale nigdzie nie było Harrego. Zerknęłam ponownie na telefon. Żadnej wiadomości. Zaczęłam iść niepewnym krokiem wzdłuż ulicy. Głosy znajomych już nieco umilkły. Nagle zaczęło mi się wydawać, że ktoś za mną idzie. Nie zdążyłam się odwrócić kiedy to poczułam czyjeś ręce na mojej talii, a ich właściciel krzyknął mi prosto do ucha:
- Buuuuu!
- Harry! Chcesz żebym zawału dostała? – na szczęście udało mi się nie krzyknąć
- Myślałem, że bardziej się przestraszysz – na jego twarzy było widać rozbawienie
- Yhm – odchrząknęłam – ręce...
- Ou przepraszam – powiedział odklejając się ode mnie
- W sumie to cieszę się, że cię widzę – powiedziałam zaczynając nowy temat
- Ja bardziej – mruknął mi prosto do ucha
- Harry – burknęłam przez zaciśnięte ze złości zęby
- Dobra, dobra. To jak wolisz, pomilczmy na chwilę.
Niezupełnie miałam na myśli milczenie, ale lepsze to niż jego bezsensowna gadka. Szliśmy tak przez ciemną ulicę. Co parę metrów oświetlały nasze postacie lekko świecące latarnie.
Minęliśmy szkołę, potem ponownie kilka domów. Gdy literki na znaku coraz wyraźniej układały się w nazwę mojej ulicy, London Road wiedziałam, że już nie daleko. Gdy tylko weszliśmy na tą drogę, od razu powitał nas nie mały podmuch chłodnego wiatru. Odruchowo potarłam rękoma przedramię. Harry widząc, że mi zimno zdjął swoją bluzę i zarzucił mi na ramiona. W podziękowaniu tylko uśmiechnęłam się. Miły gest z jego strony. Zbliżaliśmy się do mojego domu.
- To ja się już będę zbierał – powiedział nie okazując jakichkolwiek uczuć
- Mmm, szkoda, bo właśnie chciałam zaprosić cię na herbatę, na pewno zmarzłeś...
- W takim razie nie odmówię – w tym momencie uśmiech zagościł na jego twarzy, odwdzięczyłam mu się tym samym.
Weszliśmy tak, aby Małgorzata nas nie usłyszała. Rodziców jak zwykle nie było nie było w domu, pierwszy raz ucieszyłam się na tą myśl. Weszliśmy cicho po schodach, chichocząc pod nosem z samych siebie. W końcu dotarliśmy do mojego pokoju. Delikatnie i po cichutku zamknęłam za sobą drzwi, po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Ej, a MAŁGORZATA? - zapytał zmieszany
- Spokojnie tu są dźwiękoszczelne ściany – powiedziałam tłumiąc śmiech, tym razem jednak ze sposobu w jaki Harry wypowiedział to imię
- Dźwiękoszczelne powiadasz – popatrzył na mnie z głupim uśmieszkiem
- Spadaj – odburknęłam tylko – idę po tą herbatę, czekaj tu
- Ależ ja się nigdzie nie wybieram – dodał jeszcze a ja nie mając już sił na tego chłopaka, bez słowa opuściłam pomieszczenie i skierowałam się do kuchni.
Ku mojemu zdziwieniu, nie natknęłam się na Małgorzatę. Nastawiłam wodę, wyciągnęłam dwie duże filiżanki i włożyłam po torebce herbaty. Odczekałam parę chwil aby woda się zagotowała, i zalałam ją wrzątkiem. Cukier, cukier, cukier... Kurcze ile on słodzi? No nic, wzięłam pierwszą lepszą tacę położyłam na niej filiżanki i cukiernicę. Zajrzałam jeszcze do spiżarni, czy aby nie ma jakiegoś ciasta. No i proszę, była szarlotka! Wzięłam na talerz dwa kawałki i poszłam spowrotem do kuchni. Przełożyłam je na dwamniejsze talerzyki i wyjęłam z szuflady łyżeczki. Położyłam wszystko na tacy i udałam się na górę. Przechodząc obok lustra zauważyłam, że mam jeszcze na sobie bluzę Harrego. Teraz to mi ciśnienie podskoczyło, błagam żeby tu nie było Małgorzaty! Na szczęście bezpiecznie dotarłam do mojego pokoju. Harry jak było widać, zdążył się już sam ugościć. Rozłożyłam wszystko na stoliku i usiadłam na przeciwko.
- Mmm uwielbiam szarlotkę! - zaczął rozmowę
- Cieszę się – powiedziałam oschle. Włąśnie słodził herbatę, przyuważyłam, dwie łyżeczki. Będę wiedzieć na przyszłość. – Chciałam porozmawiać – spojrzałam na niego upijając łyk herbaty
- Nic tak groźnie nie brzmi jak: musimy porozmawiać – wtrącił rozbawiony, ja tylko skarciłam go wzrokiem – przepraszam, już ci nie przerywam – dodał
- Skończ mnie przepraszać i siedź cicho przez chwilę! – podniosłam nieco ton, a on tylko gestem ręki zamknął swoje usta niewidzialnym kluczem i wyrzucił go gdzieś na bok – no i prawidłowo. A teraz mnie posłuchaj. Nie będę owiać w bawełnę. Dużo słyszałam na twój temat, między innymi to, że masz dziewczynę. Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego tak skaczesz koło mnie?
- Mogę coś powiedzieć? – zapytał się ironicznie
- No dalej – przytaknęłam obojętnie
- Po pierwsze, masz przestarzałe źródło informacji – chciałam coś powiedzieć, gdy położył palec wskazujący na ustach – skarbie, teraz ja mówię. Po drugie – kontynuował – nie mam dziewczyny. Po trzecie nie ukrywam, że mi się podobasz – mówiąc to patrzył mi prosto w oczy, a ja poddałam się tym pięknym, zielonym tęczówkom, nie ukrywając zaskoczenia.
- Yhm – odchrząknęłam tylko, na nic innego nie było mnie stać
- Czemu nic nie mówisz? - zapytał
- Ja nie wiem co mam powiedzieć – odpowiedziałam, a on wstał i przykucnął tuż przede mną i objął moje dłonie w swoje
- Nic nie mów, wystarczy mi twoja obecność – powiedział a mi mało co serce nie stanęło
- Harry czy ty siebie słyszysz? – ponownie zagryzłam wargę żeby nie zaśmiać się mu prosto w twarz – czy ty mnie właśnie prosisz abym została twoją dziewczyną?
- Wiem, że to szybko. Ale oczarowałaś mnie w pierwszej chwili kiedy cię zobaczyłem. Wybacz, serce nie sługa – w tej chwili zrobiło mi się go na prawdę żal. Miał minę, dosłownie, jak skopany pies.
- Pamiętasz o czym ci mówiłam kiedy tu ostatnio byłeś. Musiałam się rozstać z chłopakiem którego kochałam, przez tą durną przeprowadzkę... Byłam na skraju załamania. Ja go nadal kocham, choć już nie jesteśmy razem. Nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek, przepraszam – starałam się dobierać słowa jak najbardziej łagodnie, żeby tylko bardziej nie urazić Harrego
- Nic się nie stało, roumiem cię. Poczekam ile będzie trzeba – widziałam jak jego oczy się szkliły ze smutku
- Harry błagam cię, nie zrozum mnie źle... Nie chciałabym aby przez takie coś nasz kontakt się popsuł, bardzo lubię z tobą przebywać. Proszę, zostańmy na razie przyjaciółmi – kurde co ja gadam, przyjaciółmi? Ja pierdziele...
- Dobrze – jego twarz ciut rozpromieniała, puścił moje ręce i wrócił na swoje miejsce.
          Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, o wszystkim i o niczym, gdy przez uchylone okno mojego pokoju, docierał dźwięk wjeżdżającego samochodu. To była Małgorzata. Czyli przez cały ten czas byliśmy sami? Roześmiałam się w duchu. Dochodziła już 22:00, gdyby zastała Harrego o tej godzinie u nas w domu, mogłaby sobie pomyśleć za dużo. Na pewno powiedziała by rodzicom, i mielibyśmy przerąbane obaj. Za niedługo chyba to stanie się tradycją, że Harry będzie wydostawał się z mojego domu balkonem. Ale przynajmniej będzie co wnukom opowiadać... Wodząc wzrokiem za Harrym idącym wzdłuż ulicy, doszło do mnie, że w dalszym ciągu mam na sobie jego bluzę. Wyciągnęłam Iphona z tylnej kieszeni i wysłałam do niego sms'a: Chyba czegoś zapomniałeś :). Po chwili, odpisał: Wiem. Ale tak pięknie w niej wyglądałaś, że nie mogłem sobie popsuć tego widoku :). Pomyślałam tylko JA PIERDOLE, z kim ja się zadaję. Ten chłopak nie odpuści...
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Myślałam przez chwilę co z tym fantem zrobić, i wymyśliłam. Justyna! Ona zawsze była mózgiem. Mimowolnie uśmiech zagościł na mojej twarzy kiedy to skierowałam się w stronę biurka po laptopa. Wróciłam spowrotem na łóżko i weszłam na Facebooka. Pierwsze co: wiadomość prywatna do użytkownika Justyna Osińska. Nie była dostępna, ale cóż. Opisałam jej wszystko ze szczegółami, jak wejdzie to odpisze. Zobaczyłam jeszcze powiadomienia – nic ciekawego. Wpisałam jeszcze Twitter w pasku wyszukiwania, aby zobaczyć co słychać u tego chłopaka z Youtube. Jak mu tam znowu było... O tak Justin Bieber. Niedawno odkrył go jakiś producent, i tym sposobem zrobiło się o nim głośno w Ameryce. Hmm pisze, że w przyszłym tygodniu ma jakiś mini koncert. O jej, chciałabym tam być. Pomyśleć, że w moim wieku, a już taką karierę robi. No nic, każdemu pisane co innego. Zamknęłam laptopa, i poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania i wrzuciłam do kosza na pranie. Weszłam do kabiny i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Tego mi było trzeba, gorący prysznic. Kochałam to uczucie kiedy krople ciepłej wody swobodnie spływały po moim ciele. Tylko w ten sposób mogłam się maksymalnie zrelaksować. Zanim wyszłam, minęło może pół godziny. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, założyłam piżamę i położyłam się do łóżka. Ustawiłam budzik na 7:00, i już miałam iść spać kiedy to weszłam sobie na mobilnego Facebooka. Justyna odpisała:
No hej kochana ;* Z tego co mi mówiłaś, Tobie on też się podoba, więc... Z jednej strony nie kumam o co biega. Ale z drugiej Cie rozumiem, bo Łukasz ;/ Jeśli to Cie trapi, że nie chcesz się tam z nikim wiązać bo chcesz być fair w jego stosunku, to mogę Cię pocieszyć: wiesz ile lasek się kręci wokół niego od czasu kiedy wyjechałaś? Ale on też wszystkie odrzuca. Wiem że jest wam ciężko, ale rozmawiałam z nim też na ten temat. Nie powiedziałam mu o Harrym, bo uważam, że wy dwoje musicie to sobie wyjaśnić. Dlatego jutro zaraz po szkole do niego dzwonisz, chyba że skajpaj w trójkę, tak jak za dawnych czasów, pamiętasz? :p
A u mnie wszystko w porządku, ale smutno nam dziś było bez Ciebie, zresztą nie tylko dziś :( Dobra koniec. Aha, jeszcze coś... Pamiętasz tego Dawida z I Liceum? Napisał do mnie wczoraj, walnął prosto z mostu że mu się podobam, czaisz? :D Piszemy bez przerwy, i umówiliśmy się na po jutrze, nie mogę się doczekać ^^
Tęsknię bardzo!
          Jejku tak się cieszę że kogoś sobie znalazła! A raczej on znalazł ją... No dobra mniejsza o to... Ona jak zwykle ułożona, i w ogóle, nie to co ja, roztrzepana i pierdolnięta... Chyba wybiorę jednak skype. Tak, to będzie lepsze rozwiązanie. I niby przypadkowo nawiążemy ten temat... Zawsze mi pomaga moja Jus. Opisałam jej szybko na wiadomość, i chciałam jak najszybciej zasnąć. Było już dobrze po północy. Jednak nie mogłam. Przewracałam się z boku na bok. Bez przerwy powtarzałam sobie w duchu: zaśnij już, kurwa zaśnij... Jakoś mi to nie wychodziło. Wstałam, zaświeciłam lampkę nocną. Rozejrzałam się po pokoju. Założyłam kapcie, pozbierałam naczynia ze stolika i poszłam do kuchni. Włożyłam wszystko do zmywarki. Nalałam sobie soku i wróciłam do pokoju. Narzuciłam na siebie koc i wyszłam na balkon. Oparłam się o poręcz i patrzyłam w gwiazdy. Niebo tutaj wygląda dokładnie tak samo jak w Polsce, tylko księżyc po innej stronie. Stojąc tak przypomniał mi się wczorajszy sen. Przypomniała mi się Polska. Doszło do mnie, że już nigdy nie będzie jak dawniej, że te czasy minęły i już nie wrócą. Przeszły mnie dreszcze, ale z rodzaju tych nieprzyjemnych. Może i jestem szczęśliwa i pewna siebie, gdy jestem między znajomymi tutaj. Ale najgorzej jest w nocy, kiedy jestem sama. Chcę spać, ale mój mózg robi mi ciągle na złość, wypowiada komendy: nie będziesz spała, tylko rozpamiętuj wszystkie stare dzieje i użalaj się nad sobą. Inaczej wytłumaczyć się tego nie da, po prostu nie da.
Wracając do pokoju nie dało się nie zauważyć bluzy leżącej na moim krześle. Tak, bluzy Harrego. Kolejny trapiący temat do rozmyślenia. Upiłam łyk soku, szklankę odstawiłam na stolik. Wzięłam bluzę z krzesła i usiadłam na łóżku. Zgasiłam światło. Siedziałam tak przez dłuższą chwilę z tym kawałkiem materiału na kolanach. Miałam pustkę w głowie. W końcu się położyłam. Przecież on mi się też podoba. Dlaczego mu odmówiłam? Najpierw muszę zamknąć wszystkie sprawy z Łukaszem, potem pomyślę co będzie dalej. Tak, to chyba jedyne najlepsze rozwiązanie. Wtuliłam jego bluzę do mojego policzka, i nawet nie wiem w którym momencie odpłynęłam...

4 komentarze:

  1. kurwa dalej dalej!!! zajebiste <3

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu doczekałam się kolejnego rozdziału ! Tak bardzo się cieszę ! ^^
    Wow ! ;o Nie sądziałam, że Harry tak szybko wyjedzie z gadka, czy Paula zostanie jego dziewczyną :D
    Mam nadzieję, że Paula poukłada sobie z Łukaszem wszystkie sprawy i da szansę Harry'emu :)
    Genialny rozdział <3
    Nie będziesz kazać mi długo czekać na następny rozdział, prawda? xx
    Czekam na nexta :3
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział będziesz mnie informować @mehringkarolina

    OdpowiedzUsuń
  4. Moi drodzy, przepraszam, że ostatnimi czasy totalnie nic nowego tu nie było. Przepraszam.
    Szkoła, pomoc w domu, nauka, zajęcia w domu kultury. Ech, słabo z tym wolnym czasem. Jednak, blog zostanie reaktywowany. Podejrzewam i planuję, że kolejny, szósty rozdział, zostanie wypuszczony po mikołajkach lecz jeszcze przed Bożym Narodzeniem :)
    Mam nadzieję, że wytrwacie jeszcze trochę do kolejnego rozdziału.
    @luvmyloveaffair & @luvmycurly ♥

    OdpowiedzUsuń